Agata Wasilenko-Mikuta

twitter  ·  facebook  ·  blog  ·  e-mail  · program wyborczy      

"Sytuacja" czy wojna?

Na debacie wyborczej w TVP Opole, moi rozmówcy wciąż mówili enigmatycznie o „sytuacji” na Ukrainie. Moja wypowiedź na ten temat była przedostatnia (było w tej sprawie losowanie). Od razu powiedziałam, że na Ukrainie obserwujemy najzwyklejszą współczesną wojnę.

Nie wymyśliłam tego sama, jako dziennikarz miałam wielokrotnie okazję rozmawiać z oficerami na różne tematy - także o tym jak będzie wyglądać wojna w XXI wieku.

Wiąże się z tym ciekawa anegdota.

W sierpniu 2001 roku red. Leszek Mazan wymyślił, że na rocznicę wybuchu II wojny światowej trzeba napisać artykuł o tym co działby się, gdyby wojna wybuchła 1 września 2001.
Podejrzewam, że miał swoją wizję walk. Być może przed oczami widział pancerne zagony rosyjskich czołgów T90 pędzących na spotkanie żelaznej pięści Leopardów 2 i Abramsów. Widział niebo pociemniałe od setek eskadr bombowców i długie kolumny wojska  na drogach. 

Tekst napisałam. Red. Mazan nie zostawił na nim suchej nitki, ale Marcin Baran go puścił. 11 dni później  nastąpiło coś, co zmieniło nasze wyobrażenie o świcie.Nadszedł pamiętny 11 września i na radzie redakcyjnej oficjalnie zwrócono honor mojemu artykułowi. 

O tym jak będzie przebiegać nowa wojna Amerykanie doskonale wiedzieli na długo przed 11 września i mówili o tym m.in. na szkoleniach dla polskich oficerów. Jeśli Polska czy jakikolwiek innych kraj nie przygotowywał się do niej od ponad dekady i nie jest gotowy do działań obronnych, to bezwzględnie należy wymienić w nim elity polityczne, bo nie są kompetentne.

Poniżej tekst sprzed 13 lat.

Silni, zwarci, niegotowi

Gdyby 1 września 2001 roku wrogie państwo zaatakowało Polskę musielibyśmy walczyć nie tylko z samolotami i kolumnami pancernymi wroga, lecz przede wszystkim z chaosem, który zapanuje w państwie.

Wojna roku 2001 zapewne przebiegałaby w następujący sposób:

Działania wojenne rozpoczynają się nad ranem od precyzyjnych punktowych nalotów lotnictwa nieprzyjaciela, których celem są stanowiska dowodzenia, siedziby władz, węzły łączności i elektrownie, stanowiska obrony przeciwlotniczej i lotniska. Zakłócana jest wojskowa łączność radiowa. W pobliżu strategicznych obiektów wybuchają cysterny z niebezpiecznymi substancjami przetransportowane przez agentów służb specjalnych udających pracowników międzynarodowych firm przewozowych. Wojska lądowe wroga przemieszczają się z zakamuflowanych miejsc koncentracji w kierunku granicy z Polską.

Prezydent byroniczny

Prezydent przeżywa trudne chwile - musi wprowadzić stan wojenny, lecz konstytucja w art. 228 pkt 2 mówi wyraźnie, że stan nadzwyczajny może zostać wprowadzony tylko na podstawie ustawy, a ustawy o stanie wojennym nie ma. Głowa państwa wybiera jednak mniejsze zło i powołuje się na dekret z dnia 12 grudnia 1981 o stanie wojennym i towarzyszącą mu ustawę o szczególnych regulacjach prawnych w czasie stanu wojennego z roku 1982, akty prawne zupełnie nie przystające do obecnej sytuacji. Za kilka lat spowoduje to lawinę procesów o odszkodowanie wszystkich tych, którzy przez ograniczenia wypływające z dekretu, np. wprowadzenie godziny policyjnej i zakazu przemieszczania się utracą dochody – m.in. właścicieli nocnych klubów i firmy transportowe. Prezydent, jako przewodniczący Komitetu Obrony Kraju mianuje Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych i zaczyna wydawać rozporządzenia, które mają wypełnić liczne luki w polskim prawie i określić kompetencje poszczególnych organów władzy w sytuacji kryzysowej, co ze względu na pośpiech przy tworzeniu aktów prawnych nie zawsze się udaje.

Znikną nawet pokemony

Wyłączone zostają nadajniki radiowe i telewizyjne za wyjątkiem transmitujących program I programu Polskiego Radia i Telewizji Polskiej, w których bez przerwy nadawany jest komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego. Dziennikarze miotają się nie bardzo wiedząc co mają robić. Nie ma bowiem tak jak w roku 1981 zalakowanych kopert z tekstami komunikatów, a spikerzy nie przeszli specjalnego szkolenia. Wojsko nie planuje również wprowadzenia do środków przekazu własnych ludzi. Wojskowi zatrudnieni w wydziałach spraw obronnych w państwowym radio i telewizji aktualizują listę osób, bez których nie jest możliwe nadawanie programu i które należy specjalnie chronić (również przed powołaniem do wojska). W radio według wcześniej przygotowanego planu tworzone są „jednostki organizacyjne”, które zajmą się przygotowaniem programów propagandowych m.in. przeznaczonych dla mniejszości narodowych związanych z agresorem i audycji obniżających morale wroga. Zaczynają pracować cenzorzy. Zablokowane zostają wszystkie sieci telefoniczne, studia telewizji kablowych, próbuje się zagłuszać sygnały telewizji satelitarnej w obawie przed działaniami propagandowymi wroga i powstałą w ich wyniku paniką. Większa cześć kraju pozbawiona jest dostaw prądu, w dużych miastach instaluje się na ulicach megafony, dzięki którym ludność będzie może słyszeć komunikaty.

Co na to NATO?

Nic nie wskazuje, że polskie siły zbrojne w ciągu najbliższych godzin osiągną dostateczny stopień gotowości bojowej, by skutecznie przeciwstawić się wrogowi. Ośrodek dowodzenia NATO w Danii, kontrolujący działania polskiego lotnictwa, wycofał do baz w Europie Zachodniej ostatnie sprawne i posiadające jakakolwiek wartość na polu walki polskie Migi 29. Wróg tymczasem przechodzi do kolejnej fazy operacji, rozpoczyna niszczenie mostów, obiektów przemysłowych o znaczeniu strategicznym i głównych szlaków komunikacyjnych.

Wydaje komunikat dowództwo NATO - zgodnie art. 5 Traktatu udzieli Polsce pomocy w zakresie, jaki uzna za konieczny. Nikt na razie nie wie, czy będą to uzbrojone po zęby armie, czy tylko statek szpitalny i dwa plutony doradców wojskowych.

Zbiera się Sejm. Posłowie prawicy krytykują wprowadzenie stanu wojennego, jednak w czasie głosowania nad jego uchyleniem wychodzą z sali lub wstrzymują się od głosu.

Oby wróg był kulturalny...

Na dachach muzeów pracownicy malują znak określony przez Konwencję Haską. O ewakuacji zbiorów nikt nie myśli. Większość placówek nie ma bowiem przygotowanych opakowań. Tam gdzie zgodnie z rozporządzeniem ministra kultury z roku 1995 opakowania są, pracownicy odmawiają wkładania dzieł sztuki do worków azbestowych i rur azbestowo-cementowych ze względów na zagrożenie zdrowia. Nie ma również środków transportu, dzięki którym można byłoby wywieźć bezcenne zbiory w bezpieczne miejsca. Nie podpisano bowiem tzw. „drzemiących umów” z przewoźnikami, a spontaniczne rekwirowanie samochodów nie udaje się z powodu braku koordynacji takich działań i niedostatecznych zapasów paliwa.

Nie bacząc na zakaz przemieszczania się mieszkańcy okolic wielkich zakładów przemysłowych – rafinerii, fabryk chemicznych, a także wszelkich zbiorników z paliwem i gazem, masowo uciekają ze swoich domów w obawie przed bombardowaniem i spowodowaną nim katastrofą ekologiczną, skutecznie blokując drogi.

Zamknięte są banki, w sklepach wykupiono wszystkie towary i rozpoczyna się szaleństwo inflacyjne. Brakuje wody i są kłopoty z odprowadzaniem ścieków i wywozem nieczystości. Wielu ludzi ogarnia panika, która najczęściej wyrażana jest przez agresję- dochodzi do bójek i kradzieży. Brak sygnalizacji świetlnej i stojące na środku drogi samochody, którym zabrakło paliwa skutecznie korkują wielkie miasta. Chaos potęgują spory kompetencyjne między policją, wojskiem, władzami samorządowymi i administracją rządową. Na dobrą sprawę nikt nie wie, za co odpowiada.

Straż pożarna i Ameryka

Jedyną skuteczną formacją obronną w państwie okazuje się straż pożarna. Osiąga pełną gotowość do działania w kilka godzin, nie ma jednak wystarczających sił by zapobiegać wszystkim skutkom zniszczeń. Na coraz większą skalę zaczynają z nią współpracować specjalistyczne oddziały wojskowe.

Minister Spraw Zagranicznych Władysław Bartoszewski jedzie do Ameryki i wygłasza płomienne przemówienie w Kongresie USA. Zawstydzeni parlamentarzyści wywierają nacisk na prezydenta Georga W. Busha, by zrobił coś z Europą Środkową. Amerykanie wysyłają kilka dywizjonów samolotów i obrzucają strategiczne cele na terytorium wroga bombami i tomahawkami (pociskami rakietowymi z niezwykle precyzyjnym systemem naprowadzania na cel) oraz wydają komunikat o rozpoczęciu przerzutu kilku dywizji wojska do Polski. To wystarcza, by wróg zrezygnował z inwazji. Politycy krajów NATO wymuszają podpisanie rozejmu, a następnie traktatu pokojowego.

1 września wojny nie będzie

Na szczęście prawdopodobieństwo wyżej opisanej wojny jest bliskie zeru. -W dzisiejszych czasach wojna nie wybucha z dnia na dzień – twierdzi płk. Gnatowski, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego. – Sytuacja kryzysowa zwykle narasta powoli i zagrożenie można przewidzieć co najmniej na kilka miesięcy przed agresją. To całkowicie wystarczy do przygotowania społeczeństwa i sił zbrojnych do wojny.

Eksperci wojskowi NATO przewidują, że wojna powszechna może wybuchnąć najwcześniej za 10-15 lat i toczyć się będzie głównie w Azji. Nic również nie wskazuje na to, by Polska została bezpośrednio zaangażowana w konflikt etniczny lub sąsiedzki. Poza tym jesteśmy członkiem najpotężniejszego paktu wojskowego w dziejach świata, któremu przez najbliższe kilkanaście lat nikt nie będzie w stanie skutecznie się przeciwstawić. Na tym przekonaniu opiera się obecnie doktryna obronna Polski. Tymczasem współczesna wojna może przebiegać całkiem inaczej niż operacja „Pustynna Burza” i systemy obronne NATO mogą się okazać całkowicie nieskuteczne.

Czego boją się Amerykanie?

Amerykańscy eksperci obawiają się, że nieprzyjaciel nie będzie wcale potrzebował samolotów, czołgów i pocisków rakietowych. Nie będzie nawet wiadomo kto zaatakował i dlaczego. Pewnego dnia miliony ludzi mogą obudzić się w świecie, w którym nic nie będzie działało. Nie będzie prądu, gazu, wody, głuche będą telefony, a z głośników radioodbiorników zasilanych na baterie będą co najwyżej dobywać się trzaski. Banki przestaną wypłacać pieniądze, a sklepy zostaną zamknięte. Zapanuje chaos, a potem panika. Rozpoczną się zamieszki, rabowanie sklepów, bitwy uliczne każdego z każdym na pałki i kamienie. By legły w gruzach największe imperia trzeciego tysiąclecia wystarczą skoordynowane działania kilku tysięcy hakerów i crackerów,. O braku możliwości doskonałego zabezpieczenia się przed atakiem informatycznym świadczy przykład największej na świeci firmy tworzącej oprogramowanie komputerowe Microsoftu. Hakerzy nie tylko wtargnęli do jej wewnętrznej sieci, lecz przez kilka miesięcy bez wzbudzania podejrzeń administratorów penetrowali tajne bazy danych. Gdyby mieli zbrodnicze zamiary firma Billa Gatesa zapewne stanęłaby na krawędzi bankructwa.

Scenariusz realny

O wiele prawdopodobniejsze są jednak działania mające na celu osłabienie ekonomiczne jakiegoś państwa polegające na paraliżowaniu poszczególnych dziedzin gospodarki. Może to być atak informatyczny na system bankowy polegający np. na blokowaniu przez kilka dni sieci komputerowych instytucji finansowych. Strach ekspertów budzi również agresja przy użyciu broni biologicznej np. pasożytów roślin albo chorób zakaźnych zwierząt (istnieją teorie. że właśnie w taki sposób pojawiła się w Wielkiej Brytanii epidemia pryszczycy). Groźne dla funkcjonowania państwa mogą być również działania organizacji terrorystycznych mających oparcie w tzw. krajach chuligańskich, dzięki czemu dysponują środkami umożliwiającymi skuteczny atak w dowolnym miejscu kuli ziemskiej. O tym, że nie jest to trudne można się było przekonać kilka miesięcy temu, kiedy jedna z firm transportowych przewoziła przez Polskę wyjątkowo niebezpieczną substancję w cysternie, która nie była do tego celu przeznaczona i uległa awarii w Łapczycy. Krakowscy strażacy fakt, że ta miejscowość jeszcze istnieje określają jako dowód na istnienie cudów. Czy jednak cud by się powtórzył, jeśli zamiast bezmyślnego przewoźnika, cysternę wysłałaby w trasę organizacja terrorystyczna?

Przekrój 2001