twitter
· facebook
· blog
· e-mail ·
program
wyborczy
Refleksje wyborcze
Na drugi dzień po wyborach odwiedziło mnie sporo osób, wiele z nich martwiło się moim wynikiem. Cieszy mnie, że życzyli mi zwycięstwa. W rzeczywistości w tych wyborach moja rola była całkiem inna.
Zadaniem „9” na liście jest promowanie swojego ugrupowania, mobilizowanie wyborców na swoim terenie i integrowanie sympatyków. Wybory to świetna okazja do prezentacji programu, przyciągnięcia nowych ludzi, zdobycia ich zaufania.
Mnie przypadło w udziale jeszcze jedno zadanie – uczestnictwo w debatach i konferencjach w zastępstwie opolskiego lidera listy. Wbrew pozorom nie jest to dobre dla mało znanego kandydata, gdyż najskuteczniej pozyskuje się poparcie w bezpośrednich spotkaniach z wyborcami. W kilkuminutowych wystąpieniach w telewizji czy radio nie można przekonać do siebie ludzi. Mogą one służyć jedynie do utwierdzenia ich w dotychczasowych decyzjach, względnie, w przypadku osób wahających się wyboru jednego z faworytów, kandydatów, którzy już wcześniej cieszyli się dużą popularnością i zaufaniem. Dlatego też w debatach zwykle biorą liderzy list.
Mało znany kandydat mógł za to zrobić jedno – ośmieszyć swoje ugrupowanie i zniechęcić do głosowania zwolenników. Chyba zaprezentowałam się nie najgorzej, skoro w naszym województwie SP uzyskała doskonały wynik prawie 6 proc. poparcia. Nie ukrywam jednak, że przygotowanie się do dyskusji np. o problemach międzynarodowych, czy konwencjach klimatycznych zabrało mi sporo czasu.
Tego czasu zabrakło mi na tradycyjną kampanię i zyskanie kolejnych głosów. I tak jest jednak nieźle, w sumie zagłosowało na mnie ponad 500 wyborców, a w niektórych komisjach osiągnęłam całkiem niezły wynik.
Nie można zapomnieć, że nie jestem politykiem, w tych wyborach byłam debiutantką,
rywalizowałam z lansowanymi przez media ministrami, europosłami, popularnymi politykami, których wspierały potężne sztaby wyborcze. Startowałam z listy partii, której nikt nie dawał szans na dobry wynik, a same wybory w rzeczywistości były plebiscytem pomiędzy PO i PiS. I na tym pojedynku skupiały się emocje wyborców. Do tego w naszym województwie była najniższa frekwencja w kraju,a w mojej gminie jeszcze dużo mniejsza. Tak jakby ktoś w niej ogłosił bojkot wyborów.
Jednym z moich celów było wskazanie w czasie kampanii lokalnych problemów. M.in. sprawę kosztów jakie ponoszą mieszkańcy w związku z inwestycjami unijnymi, negatywnymi skutkami polityki klimatycznej Unii, w wyniku której z powodu proekologicznych źródeł energii niszczy się... przyrodę i stawia się obiekty przemysłowe tuż przy domach, wbrew woli mieszkańców. Mówiłam też o marnotrawieniu środków unijnych i przeznaczaniu je na dziwne cele. Moi rozmówcy wybuchnęli śmiechem, kiedy usłyszeli, że np. środki, które powinny wspierać rozwój społeczeństwa obywatelskiego służą finansowaniu... orkiestry dętej umilającej imprezy organizowane przez władzę. Mówiłam też o tym, że w naszym województwie są tereny o różnych prędkościach rozwoju i trzeba środki unijne przeznaczać na likwidację tej dysproporcji.
Powoli nasz głos będzie coraz donioślejszy. Pierwszy krok zrobiony, czy raczej - to była dopiero rozgrzewka.